Najważniejsze cele!

Za najważniejsze cele uważam: bezpieczeństwo Polski w różnych wymiarach, w tym militarnym i energetycznym, a także jej należyty status i dobra pozycja polityczna w Unii Europejskiej oraz wobec innych państw. Kształtowanie stosunków zewnętrznych powinno opierać się na realizmie i wierności zasadom. Realizacja interesu narodowego wymaga odrzucenia klientyzmu. Członkostwo Polski w Unii Europejskiej nie może oznaczać rezygnacji z suwerenności naszego państwa ani naruszać nadrzędności Konstytucji RP w porządku prawnym obowiązującym w Rzeczypospolitej. Dokonaniu przez Prezydenta RP aktu ratyfikacji Traktatu z Lizbony powinno towarzyszyć wejście w życie ustawy „kompetencyjnej”, zgodnie z kompromisem z Juraty. Opowiadam się przeciwko tendencjom federalistycznym i przerostom biurokratycznych regulacji w Unii, a za zwiększeniem jej roli w sprawach bezpieczeństwa energetycznego i militarnego. Unia powinna być autentyczną wspólnotą wolności i poszanowania demokratycznej woli narodów europejskich, a jej instytucje nie mogą być wykorzystywane do kampanii ideologicznych, ingerencji w sprawach moralnych i obyczajowych oraz ograniczania wolności głoszenia poglądów zgodnych z chrześcijańskim systemem wartości. Rozszerzanie Unii w kierunku wschodnim powinno postępować bez zbędnych opóźnień. W dziedzinie stosunków bilateralnych priorytetowe znaczenie mają: partnerstwo ze Stanami Zjednoczonymi, relacje z pięcioma największymi państwami UE oraz współpraca z państwami Unii w naszym regionie i z Ukrainą. Polskie władze muszą stanowczo reagować na wszelkie przypadki fałszowania obrazu naszego kraju za granicą. Będę promować obejmowanie przez Polaków odpowiedzialnych stanowisk w organizacjach międzynarodowych.

Oceniając międzynarodową sytuację naszego kraju po 1989 r., można mówić o dobrej koniunkturze dla Polski. Ocena ta wynika z porównania obecnej sytuacji z naszym dramatycznym położeniem w minionych dwustu latach. Międzynarodowe zabezpieczenie polskich granic, wycofanie wojsk rosyjskich z naszego terytorium oraz wstąpienie Polski do NATO i Unii Europejskiej to niewątpliwe sukcesy ostatniego dwudziestolecia. Wydarzenia ostatnich lat i miesięcy, z których wynikają wyzwania dla polskiej polityki zagranicznej (sprawy reformy UE, tarczy antyrakietowej, Gazociągu Północnego, Gruzji i inne), zadają jednak kłam często powtarzanemu twierdzeniu, że po wstąpieniu Polski do NATO i Unii Europejskiej polityka ta stała się niejako „spełniona” i weszła w tzw. fazę poststrategiczną, w której nie stoimy już przed koniecznością dokonywania zasadniczych wyborów. Atak Rosji na suwerenne terytorium Gruzji uzmysłowił, że w polskiej polityce zagranicznej oraz polityce bezpieczeństwa i obronności musimy uwzględniać możliwość spełnienia się scenariuszy, które jeszcze do niedawna wydawały się bardzo mało prawdopodobne. Polska może prowadzić skuteczną politykę zagraniczną, jeżeli jest ona oparta na realizmie – zamiast naiwnego idealizmu, podmiotowości – zamiast klientyzmu, zdobywaniu realnego statusu i silnej pozycji – zamiast zabiegania o protekcjonalne traktowanie przez „głównych rozgrywających”, aktywnej obrony polskiego interesu narodowego – zamiast udawania, że działania innych są z nim w pełni zgodne, wierności sprawdzonym zasadom – zamiast koniunkturalizmu i politycznej poprawności, aktywności – zamiast bezradności. Zasadniczymi celami polityki zagranicznej powinny być: zapewnienie bezpieczeństwa naszego kraju, uzyskanie przez Polskę należnego jej statusu w Unii Europejskiej, innych organizacjach międzynarodowych i w stosunkach bilateralnych oraz uzyskanie pozycji politycznej pozwalającej na udział w kształtowaniu sytuacji międzynarodowej zgodnie z naszym interesem. W sprawach bezpieczeństwa zasadnicze znaczenie ma przede wszystkim bezpieczeństwo w wymiarze militarnym i bezpieczeństwo energetyczne. W statusie Polski istotny jest zarówno element dotyczący naszej samodzielności, jak i element dotyczący naszej podmiotowości. Ten pierwszy rozumię jako podejmowanie suwerennych decyzji bez dyktatu państw trzecich i bez konieczności uzyskiwania ich zgody (przykładem może być np. budowa na polskim terytorium tarczy antyrakietowej, czy polski przekop przez Mierzeję Wiślaną) oraz wyzbycie się postawy klientystycznej wobec silniejszych partnerów. Drugi aspekt oznacza traktowanie Polski jako pełnoprawnego członka NATO i Unii, w szczególności w stosunkach z Rosją, a także naszą zdolność efektywnego reagowania na wszelkie przypadki zniesławiania Polski przez zagranicznych polityków oraz ośrodki opiniotwórcze i media.
Do najważniejszych atutów międzynarodowej pozycji Polski, oprócz naszego członkostwa w UE i NATO oaz naszych partnerskich relacji ze Stanami Zjednoczonymi, powinnismy utrzymywać bliskie stosunki z niepodległymi państwami położonymi na wschód od Unii Europejskiej, zwiększające wagę naszego stanowiska w Unii. Ważne jest także dobre współdziałanie z Komisją Europejską, pogłębianie jej zrozumienia dla polskich spraw w Unii.

Koniecznym jest odbudowanie znaczenia Narodu Polskiego jako punktu odniesienia polityki i zaangażowania w sprawy publiczne. Po 1989 r. w głównym nurcie społecznej „pedagogiki” zakwestionowano sam sens tego pojęcia, potrzebę odwoływania się do motywacji wynikających z afirmacji Narodu i poczucia przynależności do niego. Bezzasadnie stawiano znaki równości między taką afirmacją, nacjonalizmem i ksenofobią. Negowano moralne roszczenia naszego Narodu wynikające z wyrządzonych nam w przeszłości krzywd, uznając je za nieaktualne i dysfunkcjonalne wobec nowych celów polityki, a jednocześnie zaszczepiano poczucie winy i niższości wobec innych.

Polskość przeciwstawiano europejskości, uznając tę pierwszą za kategorię należącą do przeszłości, a tę drugą – za jedyny wyznacznik nowoczesności naszego kraju. Dyskredytowano odniesienia polityki do wartości obecnych m.in. w myśli narodowej, chadeckiej, niepodległościowo-socjalistycznej i ludowej. Poczucie przynależności do Narodu jako wielopokoleniowej wspólnoty doświadczeń, wartości i celów zastępowano pustym aksjologicznie i osadzonym poza historią Polski pojęciem „obywatelskości” (przykładem jest zredukowanie w preambule konstytucji z 1997 r. pojęcia Narodu Polskiego do sumy obywateli III RP). Uzasadnienie bezinteresownego, obywatelskiego działania publicznego zostało wyjałowione z motywacji odwołującej się do dobra Narodu i Ojczyzny - aktywność obywatelska miała być abstrakcyjnym celem samym w sobie. Również religijna motywacja zaangażowania w sprawy publiczne nie była dobrze widziana, ponieważ stawiano znaki równości między nią a klerykalizmem i nietolerancją. Zakwestionowano w istocie etos polskiej inteligencji, traktując go instrumentalnie i selektywnie. Niefunkcjonalne z punktu widzenia uproszczonego liberalizmu oraz abstrakcyjnej „europejskości” i „obywatelskości” okazały się ważne elementy tego etosu, takie jak współczucie i solidarność ze słabszymi, duma narodowa, tradycje niepodległościowe (w tym akowskie), uznawanie priorytetu kultury i edukacji nad względami komercyjnymi.

Za nieaktualny w dobie budowania społeczeństwa opartego na indywidualnym sukcesie uznano etos Solidarności – bezinteresownej współpracy dla Polski, z pobudek patriotycznych, ludzi należących do różnych warstw społecznych i grup zawodowych. Aksjologiczna próżnia, jaka w wyniku opisanych wyżej zabiegów powstała w szerokim obszarze komunikacji społecznej i publicznego działania, jest wypełniana przez swoistą „antykulturę”, nacechowaną wulgarnością i nihilizmem. Przyjęto także założenie, że ważniejszą sferą wspólnych zainteresowań obywateli Rzeczypospolitej jest sfera ludyczna niż sprawy dotyczące dobra wspólnego.

Powinno dążyć się do poszerzenia informacji i debaty o merytorycznych aspektach polityki oraz zwiększenia udziału w niej obywateli, którzy nie wybierają zawodu polityka. Po odzyskaniu możliwości demokratycznego stanowienia przez Naród Polski o swoim losie po 1989 r. paradoksalnie nasiliły się w kulturze masowej i publicystyce treści zniechęcające Polaków do aktywności politycznej. Słowom „polityka” i „polityk” nadaje się pejoratywne zabarwienie. Sugeruje się obraz polityki jako czegoś podejrzanego i z istoty niemerytorycznego, czegoś, co nie jest godne uczciwego i rozsądnego obywatela, zwłaszcza posiadającego wysokie kwalifikacje zawodowe. Zamiast tworzyć warunki poważnej debaty publicznej wokół głównych merytorycznych wyzwań polityki, przedstawia się ją jako domenę prestiżowych walk lub wręcz błazeństwa. Nie jest oczywiście tak, że w zachowaniach polityków nie ma sytuacji gorszących. Powinny one być piętnowane, ale nie powinno to zastępować informacji i refl eksji o tych aspektach polityki, które odpowiadają właściwemu sensowi tego pojęcia – jako rozumnej służby dobru wspólnemu.